sobota, 15 listopada 2014

Skąd się biorą dzieci oraz ryby?

Udało mi się nieco zbadać sprawę francuskich kartek primaaprilisowych. W lejdejskim antykwariacie wypatrzyłam wielgachny album z materiałem pocztowym posegregowanym na rozmaite okazje. Wszystkie francuskie pocztówki z datą le premiere* Avril miały na awersie rybę! O ile można polegać na mojej orientacji ichtiologicznej były tam karpie, okonie, szczupaki i być może leszcze.
Niezawodnie ryba Francuzów śmieszy! Szczególnie 1 kwietna. Dzień ten nosi nazwę "Poisson d'Avril". No i sprawa obecności rybek z grubsza się wyjaśniła. Legenda głosi, że do połowy XVI wieku Nowy Rok zaczynał się był 1 kwietnia właśnie. Jednak ichniejszy król, Karol IX przesunął początek roku na 1 stycznia. A jako, że nie wszyscy lubią zmiany, niektórzy uparcie celebrowali pierwszy dzień roku w kwietniu. Postępowcy troszkę wyśmiewali konserwatystów za pomocą fałszywych prezentów i rubasznych żarcików.
Ponadto, początek kwietnia mógł wypadać w Wielkim Poście - dodatkowy powód, aby sprawę kojarzyć z rybą.
Dziś podobno tradycja strojenia figli z użyciem bezżuchwowca krągłoustego wciąż jest żywa. Dzieci starają się jakoś przytroczyć np. wyciętą z papieru rybkę do placów dorosłych.

Fakt, że we Francji ryba jest również potrawą paschalną z mroków mojej (nie)wiedzy wydobyła mądraiuczona swoim komentarzem. Polecam wszystkim jego lekturę (komentarz do wpisu: "Skąd się biorą dzieci?") Np. o skojarzeniu szczupaczych ości z narzędziami Męki Pańskiej nie słyszałam, jak żyję!

A teraz pora na literackie nawiązanie do pytania: "Skąd się biorą dzieci?". Otóż, można nie tylko dość nietypowo "nabawić się" dziecka (patrz: poprzedni wpis). Sama ciąża też może mieć przebieg, łagodnie mówiąc, osobliwy. Na dowód owej osobliwości list hrabiny K. do kardynała Polatuo*:

"...rozciął brzeg koperty i wyciągnął z niej szarą kartkę pokrytą pięknym, pochyłym pismem hrabiny K., która donosiła mu, że urodziło jej się właśnie rozkoszne bobo, tłuściutkie i różowe, płci męskiej, i już imieniem Wilhelm / Guillaume ochrzczone.

...Zmartwiłoby mnie, gdyby Eminencja Wasza za złe mi wzięła, iżem to bobo w łonie moim trzymała o całych lat jedenaście dłużej, niż to było między nami uzgodnione i ustalone. W sumie lat osiemnaście, dokładnie. Ufam jednak, że mi W.E. przyzna, iż do wyprodukowania poety trzeba czasu przynajmniej dziewięć razy więcej niż do wyprodukowania słonia. Et Guillaume n'est pas un elephant, je vous assure; il et un Apollinaire.
Całując rąb purpury Twojej,
pozostaję,
w trwałym afekcie, jak zawsze,
kuzynka
Angelique"

Nie wiem jak Państwo, ale ja chyba nigdy nie dociekałam, jak długo byłam przetrzymywana w łonie rodzicielki, z góry przyjmując, że sprawy miały przebieg standardowy. Ale kto wie?


*Niestety nie potrafię w blogowym edytorze tekstów wprowadzić francuskich znaków diakrytycznych.
*Stefan Themerson, Kardynał Polatuo, Warszawa 2003, s.10-11.

2 komentarze:

  1. Mnie zastanawia sformułowanie, że hrabina "uzgodniła i ustaliła" ze swoim kuzynem - kardynałem "czasokres" trwania ciąży. Co kardynałowi do babskich i boskich spraw? Bożena

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zdradzajmy suspensu.
    Książki Themersona to odjechana literatura...
    RCh

    OdpowiedzUsuń