Fot. archiwum rodzinne |
Moja rozmowa
z Januszem Dziewiątkowskim, laureatem konkursu Identitas dla doktorantów i
absolwentów uczelni humanistycznych.
_____________________________
* * * _________________________
Renata Chołuj: Kiedy zaczęła się
historia Teatru Polskiego Radia? Bo sama nazwa jest – zdaje się – powojenna?
Janusz Dziewiątkowski:
Rzeczywiście. Teatr radiowy w Polsce ma przedwojenną proweniencję i jest niemal
rówieśnikiem Polskiego Radia. Pierwsze realizacje „widowisk słuchowych”,
nazywanych wówczas radiofonizacjami, uzależnione były całkowicie od literatury
i miały charakter bardziej intuicyjny niż programowy. Obecność tego typu
audycji nie była jeszcze podyktowana zapotrzebowaniem słuchaczy, bo tych trzeba
było dopiero znaleźć i przekonać do nowego medium, lecz raczej subiektywnym
wyborem samych redaktorów odpowiedzialnych za program literacki. Początki
teatru radiowego wiążą się z postacią Alojzego Mikołaja Kaszyna, któremu powierzono
w 1925 roku funkcję kierownika literackiego. To właśnie Kaszynowi przypisuje
się wprowadzanie do języka polskiego pojęcia „słuchowisko” oraz, co może
ważniejsze, zainicjowanie na antenie emisji spektakli radiowych. Fragmenty Warszawianki według dramatu
Wyspiańskiego to prawdopodobnie pierwsze dzieło radiowe Alojzego M. Kaszyna i
pierwszy w dziejach polskiej radiofonii utwór literacki nadany w formie
słuchowiska. Trzy lata później w rozgłośni wileńskiej powstało pierwsze oryginalne słuchowisko
- Pogrzeb Kiejstuta Witolda
Hulewicza, jednego z najbardziej zasłużonych twórców radia artystycznego. To on
rozpropagował określenie „teatr wyobraźni”, funkcjonujące przez cały okres
przedwojenny, ale i także długo po wojnie. Teatr awizualny, nawiązujący do
starej sztuki słuchowej, której elementów nie trudno się doszukać i w teatrze
scenicznym i w filmie, to współczesna i aktualnie obowiązująca we wszystkich
radiofoniach zasada teatru radiowego. Awizaualność, intymność i kameralność to
kardynalne zasady tego teatru. Z takiego też spojrzenia na sztukę radiową
wynikł fakt, że gdy radio w 1945 roku powstało na nowo, nie wrócono już do
dawnej nazwy, lecz przyjętą nową, naturalną, która do dziś brzmi „Teatr
Polskiego Radia”. Ta nowa nazwa była w jakimś sensie programem, podobnie jak
programem wyrastającym z innych założeń, była nazwa dawna.
...czyli Teatr Polskiego Radia sięga
swoimi korzeniami jeszcze Dwudziestolecia międzywojennego. Później pojawił się Radiowy
Teatr Eterek Wasowskiego i Przybory. A pod koniec lat 50. jak Polska
długa i szeroka naród zasiadał przed odbiornikami przed emisją kolejnego
odcinka Matysiaków i W Jezioranach...
To prawda, niektóre audycje Teatru Polskiego Radia cieszyły się ogromny
powodzeniem, dziś niewyobrażalnym, bo idącym w miliony słuchaczy, jak w wypadku
największej popularności powieści radiowej Matysiakowie na przełomie lat
50. i 60. Ale także inne audycje, takie jak m.in. Zagadki literackie, Klub
Sześćdziesięciu, Mistrzowie Sceny Polskiej, Teatr Młodych, Radiowy Teatr
Dziecięcy, Codziennie Powieść w Wydaniu Dźwiękowym, Teatrzyk Zielone Oko przez
całe dziesięciolecia miały rzesze swoich wiernych słuchaczy i budowały prestiż Teatru
Polskiego Radia. A przyczynił się do tego przede wszystkim unikalny poziom
artyzmu oraz uniwersalność i rozmaitość form. W latach 60. i 70. studia Teatru
Polskiego Radia przy Myśliwieckiej pracowały pełną parą, przygotowując na
antenę blisko 600 premier różnorodnych form radiowej twórczości. Obok
słuchowisk oryginalnych i adaptacji powstawały słuchowiska dokumentalne,
reportażowe, afabularne słuchowiska poetyckie, eksperymenty dźwiękowe i
konstrukcyjne np. kwadrofoniczne Dziady
Mickiewicza). Pomysłowość radiowych twórców – dramaturgów, redaktorów
literackich i reżyserów była wręcz niewyobrażalna.
To wtedy powstała tzw. szkoła polskiej
dramaturgii radiowej?
Tak.
Po okresie stalinowskiej propagandy, przyszła odnowa, która pozwoliła w Polskim
Radiu na eksperymenty artystyczne (jednym z nich było powołanie słynnego
później Studia Eksperymentalnego) oraz rozwijanie oryginalnej twórczości
radiowej w zakresie słuchowiska współczesnego. Teatr Polskiego Radia kierowany
przez Janusza Warneckiego i Zdzisława Nardellego stał się jednym z wyróżników
rozgłośni. To właśnie z anteny radiowej słuchacze poznali pierwsze utwory
dramatyczne Sławomira Mrożka, Zbigniewa Herberta czy Janusza Krasińskiego. Z
radiem związała się współczesna elita literacka, skupiona wokół Redakcji
Słuchowisk Oryginalnych i sygnowana takimi nazwiska jak: Jarosław Abramow,
Stanisław Grochowiak, Władysław Terlecki, Zofia Posmysz, Jerzy Krzysztoń,
Ireneusz Iredyński, Henryk Bardijewski, Ernest Bryll, Jerzy Janicki czy Andrzej
Mularczyk. Polska dramaturgia tego okresu – jak pisze w Nagim słowie Sława Bardijewska – była sztuką problemową, myślowo
niezależną, często krytyczną i niepokorną wobec władzy, a Teatr Polskiego Radia
otworzył się na temat współczesny i możliwość eksperymentowania w zakresie formy
i treści. Stąd taka jego popularność w owym czasie.
Archiwalia z kilku dziesięcioleci
składają się na olbrzymi materiał, w dodatku rozproszony w rozmaitych
miejscach. Jak przedstawia się obecnie stan badań nad historią i dorobkiem
Teatru Polskiego Radia?
Dzieje
teatru radiowego, związki literatury i radia czy prezentacja jego dorobku były
tematem wielu prac o charakterze cząstkowym i to w większości w aspekcie
rozważań teoretyczno-estetycznych nad słuchowiskiem oryginalnym. Na ogół miały
charakter wybiórczy, publikowane w postaci artykułów prasowych lub
fragmentarycznych opracowań w monografiach poświęconych zagadnieniom sztuki
audialnej. Ich liczbę oceniam na kilka tysięcy. I o ile dość dobrze
udokumentowana jest i opisana sztuka radiowa okresu międzywojennego (rzecz
jasna na podstawie publikacji prasowych, bo przedwojennych nagrań radiowych
zachowała się znikoma liczba), o tyle odczuwamy wyraźny brak całościowych
opracowań popularno-naukowych poświęconych powojennym dziejom polskiej radiofonii.
Dziewięćdziesięcioletnia historia radia – niewspółmiernie krótka z dziejami
literatury i teatru – jest wystarczająca długa, by żywić niepokój z powodu tak
skąpej refleksji uogólniającej oryginalne osiągnięcia i doświadczenia tej
dziedziny sztuki.
A jakie obszary historii Teatru
Polskiego Radia zasługują na najdokładniejsze opracowanie?
W
mojej ocenie najbardziej brakuje w polskiej literaturze przedmiotu
chronologiczno-problemowego opisania powojennych dziejów radiowej sceny – na
wzór Krótkiej historii teatru polskiego,
znakomitego i niedoścignionego do dziś dzieła prof. Zbigniewa Raszewskiego.
Wiem, że były pokusy, żeby taką monografię stworzyć, lecz do tej pory, prócz
kilku obszerniejszych haseł encyklopedycznych i obecnego od 2010 roku na
wortalu e-teatru „zasobu radiowego”, nie powstała żadna większa praca
podsumowującą powojenny i współczesny dorobek Teatru Polskiego Radia w różnych
aspektach jego twórczości.
Z czego wynika taki stan rzeczy?
Sądzę,
że głównymi przeszkodami w zrealizowaniu takiego projektu są – z jednej strony
ograniczony dostęp do materiałów źródłowych dotyczących aktywności programowej
Polskiego Radia, a z drugiej – wielość i różnorodność grup archiwaliów. Ich
pełne spenetrowanie wydaje się zadaniem niewykonalnym w wypadku jednostkowych
badań i przy prezencyjnej dostępności tychże materiałów. Poważnym mankamentem
jest również duży stopień rozproszenia dokumentów archiwalnych i mocno
zróżnicowana forma, w jakiej są utrwalone. Również radiowa baza danych,
obejmująca cały zarchiwizowany dorobek radiowy, nie jest upubliczniona i służy
wyłącznie do użytku wewnętrznego Polskiego Radia.
Pański projekt: Teatr z radia,
teatr w radiu zakłada powstanie monografii na temat Teatru Polskiego Radia.
Jaki będzie jej charakter? Głównie dokumentacyjny, czy też pogłębiony o analizę
najwybitniejszych słuchowisk i ich twórców?
Podjęte
przeze mnie i trwające od kilku lat badania dotyczą powojennej historii teatru
radiowego, a konkretnie organizacji i działalności Teatru Polskiego Radia w
latach 1945-1993. Ich celem jest przygotowanie monografii dokumentującej dzieje
radia artystycznego w Polsce i prezentację dorobku Teatru Polskiego Radia w zakresie
produkcji najważniejszych form sztuki radiowej, czyli słuchowisk, a jeszcze
ściślej – słuchowisk będących adaptacjami utworów literatury polskiej.
Wprowadzone przeze mnie ograniczenie chronologiczne i tematyczne w opisie
materiału jest podyktowane ogromną produkcją Teatru Polskiego Radia po 1945
roku. Na podstawie danych Archiwum PR wiemy, że samych tylko słuchowisk Polskie
Radio zrealizowało ponad 25 tysięcy, z czego 2200 pozycji to adaptacje
literatury polskiej. Kompletny rejestr słuchowisk adaptacyjnych będzie stanowił
integralną część monografii, wzbogaconą naturalnie o pogłębione analizy
krytyczne wybranych słuchowisk i cykli radiowych, w których ukazywały się
realizowane produkcje.
Jestem ciekawa, czy różnorodność
form sztuki radiowej i popularność słuchowisk powstałych na podstawie tekstów
literackich to specyfika Polskiego Radia czy po prostu znakomite wpisanie
polskiej sztuki radiowej w trendy popularne wówczas w całej Europie?
Można długo opowiadać o związkach literatury i radia.
Powstało zresztą wiele prac na ten temat. Bez literatury pisanej, która obecna
była, jak już wspomniałem, od zarania sztuki radiowej, prawdopodobnie nie
byłoby współczesnego teatru radiowego, a na pewno nie w takiej formie i nie w
takiej kondycji. Teatr Polskiego Radia z jego długą i bogatą tradycją może być
śmiało wzorem dla innych radiofonii publicznych, które przygotowują dla swoich
słuchaczy program artystyczny. Nie zapominajmy również, że teatr radiowy od
początku swojej działalności podjął się misji upowszechniania najważniejszych
dzieł literatury rodzimej i światowej, czy to w oryginalnej formie czytanej,
czy radiowego przetworzenia artystycznego. Przez całe dziesięciolecia to
właśnie słuchowiska będące adaptacjami literatury dramatycznej i
niedramatycznej stanowiły lwią część radiowego repertuaru, czego efektem była realizacja
niemal całego kanonu literatury polskiej i obcej. Często w zaskakujących
interpretacjach i formach – od radiowego skrótu po kilkudziesięcioodcinkowe
seriale słuchowiskowe. Obowiązek realizacji utworów przeznaczonych oryginalnie
nie do radia przyjmuje różne formy i może być – jak sądzę – działaniem stymulującym.
Ciągle bowiem znajdą się nowi słuchacze kolejnych wersji Wesela czy sienkiewiczowskiej Trylogii.
Ważny jest tylko świeży pomysł, artyzm i uniwersalność. Bo materiał literacki
już jest. Na szczęście twórców, którzy podejmują się takich zdań, nie brakuje.
Słuchaczy również – a to oni są prawdziwą siłą radiowego teatru.
Dziękuję za
rozmowę.