środa, 1 marca 2017

Chopin a histeria


1 marca 1810 roku  to prawdopodobna data urodzin Chopina (inna, niewykluczona 22 lutego). Fryderyk, jak to z geniuszami bywa, urodził się dwukrotnie. Umarł natomiast raz, z większą starannością, dokładniej, przy świadkach. Pozostały także dowody rzeczowe np. w postaci pośmiertnych odlewów Clesingera. I tak wymknąwszy się niebiańskiej ewidencji  żyje wielki Kompozytor wiekuiście, ale i ziemski żywot niedomknięty...

Awansem, już wczoraj oddałam hołd Fryderykowi bijąc pokłony pod pomnikiem autorstwa Wacława Szymanowskiego w Łazienkach. Obok, pod samiutkim cokołem, różni państwo płci rozmaitych, wytworną konfekcją sportową okryci używali cokołu, aby zaprzeć nóżkę i ćwiczenia rozciągające wykonać. 
- Najlepsze życzenia z okazji 207 urodzin, Fryderyku! - zadarłam głowę.
- Czekaj, czekaj, jak ci sportowi pójdą, to zejdę.
I rzeczywiście! Jak tylko sportowi odtruchtali Fryderyk zlazł z cokołu, zmalał do ludzkich rozmiarów i sobie oboje jako piersiowo niezdrowi, statecznie po mieszczańsku, zasiedliśmy na ławeczce.
- A pamiętasz co w listach Słowacki o mnie pisał? - wypalił Fryderyk bez zbędnych wstępów, ale z emfazą wielką aż mu grdyka zagrała.
- Coś pamiętam - szukałam nerwowo w pamięci "Byłem wczoraj u Czartoryskich. Zawsze to samo. Chopin grał na fortepianie, Mickiewicz improwizował. Wyszedłem w połowie wieczoru." Jakoś tak to szło?
- No. I wychodził skurczybyk! - zatrząsł grzywą Maestro.
- Może ten Julek umierał śmiercią powolną z nudów. Podpierał skroń dłonią, oczy zapałkami. Dotrwał do jakiejś pauzy i w długą na kieliszeczek absyntu...
- Histeryk jeden!
- A ty drugi... - wyrwało mi się.
- Bo szczęścia nie mam. Potem się ludzie śmieją. Widziałaś film "Chopin - o mnie chodzi, wyjaśnił - Pragnienie miłości".
- Widziałam. Wzruszający. Płaczliwy. Rozszlochać się można... - i znowu nie zapanowałam nad śmiechem - no dobra, by tak rzec "wyszłam w połowie wieczoru... "
- I jeszcze teraz Juliusza cytujesz! - Chopin rozkaszlał się widowiskowo.
- No przepraszam - chciałam go jakoś udobruchać - ale recenzję sprzed 15 lat pamiętam. Dobrze napisana!:

Nasz artysta Frycek Szopen
Do George Sand raz poczuł popęd
Lecz artysty los to męka
On kaszlący, ona Stenka.

Sportowi przytruchtali. Frycek bez słowa pożegnania w sekundę wlazł na cokół. No i się nie dowiedziałam czy przynajmniej czterowiersz mu się spodobał... Zadarłam głowę, ale nic. Twarz jak z kamienia.

*   *   *
O temperaturze stosunków między Słowackim a Chopinem można poczytać np. u Iwaszkiewicza w "Pamiętnikach". Rymkiewicz też o nich pisał naturalnie ("Słowacki. Encyklopedia").
W kinematografii rzeczywiście wielkie szczęście Chopina dotąd nie spotkało, ale na "Impromptu" z Hugh Grantem nie szkoda wieczoru.

A jeśli Państwo wiedzą kto wysmażył recenzję można się zgłosić do autorki bloga po odbiór nagrody rzeczowej.

5 komentarzy:

  1. Nie wiem, ale bardzom ciekaw kto. Proszę niezwłocznie ujawnić. Ukłony - Mateusz

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Mateuszu poczekajmy jeszcze parę dni zanim ujawnię. Bo może jednak ktoś wie?
    RCh

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki intersujący wpis!
    Kasia M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wiem kto napisał tą zwrotkę. B.

    OdpowiedzUsuń