sobota, 13 września 2014

Kawa na ławę!

belgijska pocztówka-zdjęcie, 1921 r.
 
Przyjdą dzieciaki i wszystko po swojemu ponazywają. W przewidywalnej przyszłości zapewne z angielska. Wiadomo – bardziej światowo i nowocześnie. Bywa, że trochę nie ma wyjścia, bo na rynek wchodzi najmodniejszy iPod czy inny iNad; a upieranie się przy „odtwarzaczu wielofunkcyjnym” sensu wielkiego nie ma. Bywa jednak, że lepiej, łatwiej i prościej byłoby trzymać się polskiego.
To był przydługi troszkę wstęp. A teraz będzie ilustracja.
 
Hotel. Przy hotelu taras. Za tarasem strumyk. Za strumykiem plac zabaw. Lubię na rzeczony plac wypuścić dziatwę, iżby sobie popląsała. Potomstwo zajmuje się samo sobą, wówczas ja, kofeinistka potrzebuję do szczęścia cafè latte. W takiej sytuacji należy iść do hotelu, zdobyć kawę i chyłkiem ją przetransportować na plac zabaw. Obsługa hotelowa trochę krzywo patrzy na takie wybryki. Nie wszyscy odnoszą kubeczki. (Sprostaj Narodzie wymogom kultury/Odnieś kubeczek ubrudzon który!). Lepiej więc z góry zapłacić, a potem podrzucić porcelanę w zasięg pracy kelnera. Mam to przećwiczone.
A zatem.
Idę do baru. Nikogo za kontuarem. Czekam. Ekspres poświstuje, ręce mi się trzęsą, w gardle zasycha... Nikogo. Pochrząkuję, potupuję. Nic. Ale za chwilę... przemyka manager Robert (wiem, bo managera podpisano na klapie służbowej marynarki – gdyby się zawieruszył, wiadomo, któremu hotelowi oddać managera). Manager też się rozgląda. W końcu wzdycha i idzie robić mi kawę.
-         To ja od razu zapłacę... –  sięgam po portfel.
Manager zerka nieszczęśliwy w stronę kasy, krzywi się trochę.
-         Nie, teraz nie – ewidentnie chce mnie spławić – zaraz przyjdzie kolega, to panią wyczardżuje na stoliku.
-         Cooo?  - uszom nie wierzę.
-         Zaraz przyjdzie kolega, to panią wyczardżuje na stoliku. – powtarza głośniej.
-         Ale...ja....tylko za kawę zapłacić chciałam. – próbuję tłumaczyć intencje.
Nie zrozumiał.
Oddalił się pośpiesznie i jeszcze raz rzucił przez ramię: na stoliku...
(Kurtyna)
 
*  *  *
Jeśli Wy także macie w zanadrzu jakieś kwiatki z angielsko-polskiej rabatki uprzejmie proszę dać znać!
 


7 komentarzy:

  1. Szok! Też by mi szczęka ze zdumienia opadła. I jeszcze ten przedrostek "wy-" jakoś niedobrze mi się kojarzy. Przeczardżować - też nieładnie. To może zaczardżować? Mnie nieustannie gonią dwa takie potworki. Jeden stary: "eurofirany". Drugi nowszy: usługi i towary "dedykowane". Pozdrawiam - Bożena

    OdpowiedzUsuń
  2. ...dedykowanie doczeka się chyba wkrótce osobnego wpisu!
    RCh

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo za świetny styl i słuch językowy. Czekam na Pani książkę, będzie jak znalazł na długie, jesienne wieczory. Elcia

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się Pani pisanie. Zaintrygowała mnie postać doktora Szroniewskiego. Czekam na książkę, żeby się przekonać czy "literatura kobieca" spodoba się facetowi. Tymczasem proszę o zintensyfikowanie blogowania. Mateusz z Zabrza

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę pisać, pisać, pisać - bo pisarz musi się wypisać. Trzymamy kciuki za wytrwałość i prosimy o więcej wpisów dotyczących naszej rzeczywistości. Iwona z Bytomia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Iwono, cieszę się że zbłądziłam pod bytomskie strzechy.
      Ale uważam, że jakość jest ważniejsza od ilości.
      RCh

      Usuń